aaa4 |
|
|
|
Dołączył: 27 Sie 2018 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
-Albo i nie. Ale my oczywiscie dopilnujemy, zeby jednak poszli za nimi, mam racje? - Wzial gleboki oddech. - A co tam, niech sie dzieje, co chce. - Pochylil sie i odmowil krotka, cicha modlitwe do Kilian, Piesniarki Zielonej Ciszy, Bogini Lesnikow. Po chwili obaj zdjeli luki z plecow.
Martin wyszedl z ukrycia na szlak i wycelowal. Garret poszedl w jego slady. Przecierajacy szlak Tsurani, zajeci wycinaniem gestego poszycia, aby ulatwic przemarsz glownej kolumnie, pojawili sie po chwili w polu widzenia. Martin wyczekal, az zolnierze podeszli dostatecznie blisko i kiedy zwiadowca dostrzegl ich, wypuscil strzale. Dwoch pierwszych padlo martwych. Zanim ich ciala dotknely ziemi, w powietrzu poszybowaly juz dwie nastepne strzaly. Martin i Garret wyciagali strzaly z kolczanow na plecach spokojnymi, plynnymi ruchami, zakladali na cieciwe i wypuszczali w strone wroga z niespotykana szybkoscia i celnoscia. Piec lat temu Martin, wybierajac Garreta, nie uczynil tego z litosci czy uprzejmosci. Nawet w oku cyklonu Garret trwal spokojnie na posterunku, wykonywal rozkazy i robil to z wielka dokladnoscia i kunsztem.
Dziesieciu zaskoczonych Tsuranich padlo niezywych na ziemie, zanim zdolali podniesc alarm. Garret i Martin zalozyli luki na plecy i spokojnie czekali. Po paru minutach wsrod drzew pojawilo sie cos, co przypominalo kolorowego weza. Jaskrawe zbroje Tsuranich migotaly posrod listowia. Oficerowie, idacy na czele kolumny, zatrzymali sie w pol kroku, zaszokowani widokiem martwych zwiadowcow. Patrzyli oniemiali na ciala. Po chwili jeden z nich zauwazyl dwoch lesniczych, stojacych spokojnie na sciezce. Krzyknal cos i pierwszy szereg blyskawicznie dobyl broni i biegiem ruszyl do przodu.
Martin wskoczyl w krzaki po polnocnej stronie szlaku. Garret tuz za nim. Przemykali miedzy drzewami. Wojownicy Tsuranich deptali im doslownie po pietach.
Dziki wojenny okrzyk Martina poniosl sie echem przez puszcze. Garret wydzieral sie z podniecenia i radosci, a takze ze strachu. Odglosy pedzacej za nimi hordy wroga wciskaly sie w kazdy zakatek lasu.
Martin prowadzil ich na pomoc, trasa rownolegla do szlaku Mrocznych Braci. Po paru minutach zatrzymal sie. Z trudem lapal oddech.
-Powoli, przeciez nie chcemy, zeby zgubili nasz slad. Garret obejrzal sie. Tsurani nie pojawili sie jeszcze w zasiegu wzroku. Wraz z Martinem oparli sie o drzewo i czekali. Po chwili ujrzeli pierwszego scigajacego, ktory biegl w kierunku odbiegajacym na polnocny wschod od trasy ich ucieczki. Martin popatrzyl z niesmakiem i pogarda.
-Chyba wybilismy wszystkich nadajacych sie do czegos tropicieli z ich cholernego swiata.
Wyjal zza pasa rog [link widoczny dla zalogowanych]
i zadal tak przerazliwie, ze Tsurani stanal jak wryty. Nawet z tej odleglosci widzieli, ze byl calkowicie zaskoczony.
Zolnierz rozejrzal sie szybko i po chwili dostrzegl ich. Martin pomachal mu reka, dajac znaki, aby biegl za nimi. Ruszyli dalej. Tsurani krzyknal do podazajacych za nim i ruszyl w poscig. Pedzili jeszcze przez las okolo trzystu metrow, potem gwaltownie skrecili na zachod. Garret, nie przerywajac biegu, wykrzykiwal urywki zdan.
-Mroczni Bracia... uslysza... ze nadchodzimy. Martin odkrzyknal.
-Chyba ze... nagle... wszyscy... ogluchli. - Obrocil sie przez ramie i rzucil Garretowi krotki usmiech. - Tsurani maja... przewage... szesc... do jednego... chyba wypada... dac Mrocznym... Braciom czas... aby... zdazyli... zorganizowac... zasadzke.
Garretowi pozostalo w plucach tylko tyle powietrza, aby wydac przeciagly jek rozpaczy. Biegl nadal za swym dowodca. Wypadli z krzakow. Martin zatrzymal sie gwaltownie. Chwycil Garreta za bluze. Ruchem glowy wskazal przed siebie.
-Sa tuz przed nami.
-Nie mam pojecia, skad to wiesz... ten caly harmider za nami... nie slysze nawet wlasnych mysli, nie mowiac juz o tym, co sie dzieje przed nami.
Wygladalo na to, ze wiekszosc Tsuranich gna za nimi, chociaz echo w lesie potegowalo halas i utrudnialo orientacje w sytuacji.
-Czy masz jeszcze pod spodem, pod bluza te idiotyczna cienka tunike?
-Tak, a bo co?
-Oderwij kawalek. - Nie zadajac zbednych pytan, Garret wyjal noz i uniosl zielona bluze lesniczego. Odcial od dolu dlugi pas materialu i szybko wsunal tunike w spodnie. W czasie, kiedy Garret doprowadzal sie do porzadku, Martin przywiazal czerwona szmatke do strzaly.
-To chyba przez te ich krotkie nozki. Tsurani moga biec bez wytchnienia calymi godzinami, ale w lesie, na gestym poszyciu nie za bardzo im to idzie.
Podal strzale Garretowi.
-Widzisz ten duzy wiaz po drugiej stronie polanki? Garret kiwnal glowa.
-A te niska brzoze za nim, po lewej? Garret znowu kiwnal glowa.
-Trafisz w jej pien ta szmata przywiazana do strzaly? Garret rozpromienil sie. Zdjal luk. Zalozyl [link widoczny dla zalogowanych]
i wypuscil, trafiajac w sam srodek brzozki.
-Kiedy nasi krzywonodzy "przyjaciele" przybiegna w koncu w to miejsce, dostrzega czerwona plamke i daje glowe, ze poleca wprost na nia. Jezeli nie popelnilem tragicznej dla nas pomylki. Bracia usadowili sie kilkanascie metrow za twoja strzala.
Wyciagnal znowu rog, a Garret zalozyl luk na plecy. |
|