aaa4 |
|
|
|
Dołączył: 27 Sie 2018 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
-Trafisz w jej pien ta szmata przywiazana do strzaly? Garret rozpromienil sie. Zdjal luk. Zalozyl strzale i wypuscil, trafiajac w sam srodek brzozki.
-Kiedy nasi krzywonodzy "przyjaciele" przybiegna w koncu w to miejsce, dostrzega czerwona plamke i daje glowe, ze poleca wprost na nia. Jezeli nie popelnilem tragicznej dla nas pomylki. Bracia usadowili sie kilkanascie metrow za twoja strzala.
Wyciagnal znowu rog, a Garret zalozyl luk na plecy.
-No, jeszcze raz i spadamy.
Zadal glosno i przeciagle.
Tsurani wpadli na polanke jak chmara szerszeni, lecz w tym czasie Martin i Garret byli juz daleko. Echo nioslo jeszcze przez puszcze jek rogu, kiedy oni pomykali juz miedzy drzewami na poludniowy zachod. Nie chcieli, aby Tsurani znowu ich dojrzeli, bo mogliby nabrac podejrzen i zniweczyc misterny plan Martina. Wpadli w geste krzaki i znalezli sie nagle w srodku sporej grupy kobiet i dzieci. Jedna z mlodych kobiet Bractwa kladla wlasnie na ziemi spory tobol. Zamarla w bezruchu, widzac dwoch mezczyzn. Garret, aby nie wpasc na nia, zatrzymal sie raptownie i poslizgnal na mokrej glinie.
Jej duze brazowe oczy przypatrywaly mu sie uwaznie, kiedy obchodzil ja dookola.
-Najmocniej przepraszam, prosze szanownej pani - powiedzial nie zastanawiajac sie i odruchowo unoszac dlon do czola.
Odwrocil sie na piecie i pognal za Martinem. Za plecami uslyszal gwaltowne okrzyki zdumienia i gniewu.
Przebiegli kilkaset metrow i Martin podniosl reke. Zatrzymali sie. Od polnocnego wschodu dochodzil bitewny zgielk, krzyki i szczek broni. Martin usmiechnal sie szeroko.
-No, to przez jakis czas beda soba zajeci. Zmeczony Garret usiadl ciezko na ziemi.
-Nastepnym razem mnie wyslij do zamku, panie, dobrze?
Martin uklakl przy tropicielu.
-To powinno powstrzymac Tsuranich. Nie dotra |
|